środa, 30 marca 2016

Powrót i postanowienia kwietniowe

Biję się w piersi i przyznaję do porażki. Po wielkich chęciach do prowadzenia bloga, ogromie przygotowań, przyszła rzeczywistość, mało czasu, jeden, drugi, pięćdziesiąty dzień bez posta. Potem stwierdziłam, że to bez sensu. I tak nikt nie czyta moich wypocin. Ale wiecie co? Tu nie chodzi o liczbę czytelników, chodzi o jakąś potrzebę, która ta pisanina spełnia. Zatęskniłam do tego, więc jestem. Bez fajerwerków, bez długiego postu. Wracam. Co działo się u mnie przez te 3, prawie 4 miesiące? O dziwo, wiele. Straciłam 7 kg. Stałam się narzeczoną, jedna z moich przyjaciółek również się zaręczyła (tutaj jeszcze raz z całego serca Ci gratuluję :) ). W lutym wyjechałam na tydzień w góry z rodziną przyszłego męża, poznałam smak wiśniówki na ciepło z konfiturą porzeczkową, którą absolutnie polecam. Przeczytałam wiele wspaniałych książek. Zaliczyłam sesję. Wybrałam temat pracy magisterskiej. Przez cały post nie jadłam słodyczy (brawo ja! całe 46 dni).

Jak jest teraz?
Toczę się po świętach, najedzona, ale bez wyrzutów sumienia :) Dopadło mnie choróbsko, więc do piątku mam przymusowe leżakowanie. Jakaś wszechobecna chandra przytłacza również i mnie, ale dzisiaj postanowiłam z nią zawalczyć. Jako, że zbliża się nowy miesiąc, czas na nowe wyzwania!

Plan na kwiecień:
1. Wykluczyć całkowicie z menu jedzenie poza domem, tj. w restauracjach, fast-foodach, kupne sałatki itd.
2. Cukier i słodycze maksymalnie raz w tygodniu.
3. Przeczytać jedną książkę po angielsku.
4. Zapisać się na treningi personalne.
5. Wykluczyć wpływ na moje życie ludzi, którzy życzą mi źle, liczą na moje niepowodzenia i kieruje nimi zawiść (i to polecam każdemu z Was, wampiry energetyczne są wśród nas ;))

Możecie się spodziewać relacjonowania drogi do osiągania moich celów!