wtorek, 19 kwietnia 2016

Wtorkowe przemyślenia

Codziennie przebywamy z ludźmi, jedni wnoszą coś wartościowego do naszego życia, inni starają się nas ciągnąć w dół. Bywa również, że owca jest wilkiem, a my sądząc po pozorach błędnie obdarzymy kogoś zaufaniem. Ludzie są różni, nigdy nie wiemy co naszemu rozmówcy siedzi w głowie, czy chce nas wykorzystać, czy nam pomóc, a może nasze przeżycia są mu obojętne. Ciężko jest komuś ufać, jeszcze ciężej nie ufać nikomu.

W dobie serwisów społecznościowych bardzo łatwo "napluć" na człowieka, właściwie bez żadnych konsekwencji, mamy pełen szereg możliwości - złośliwe komentarze, prywatne rozmowy, usunięcie ze znajomych czy całkowita blokada. Najzabawniejsze w tej całej szopce jest to, że zwykle blokują ludzie, którzy sami nas zaprosili i robią to zupełnie bez powodu. Ponadto może okazać się, że codziennie widujecie tych ludzi, śmiejecie się z nimi, życzycie miłego dnia, żeby po jakimś czasie zorientować się, że was zablokowali. Zaczyna się lawina myśli, czy to nastąpiło dopiero dzisiaj, czy jakiś czas temu, czy powiedziałam coś niemiłego, czy byłam nieuprzejma, czy coś we mnie budzi u innych niechęć. Tak zaczyna się karuzela pytań bez odpowiedzi, podszyta upokorzeniem i wyrzutami sumienia. W tym momencie należy powiedzieć temu "stop". U mnie pierwsze 10 minut było zaskoczeniem i przełykaniem tej gorzkiej pigułki. Ale teraz budzi to we mnie rozbawienie. Dojrzałość to umiejętność powiedzenia drugiej osobie prosto w twarz jakiś zastrzeżeń, a nie bawienie się w usuwanie i blokowanie. Żałuję, że aktualnie ludzie tracą odwagę cywilną i honor. Może gdybym otrzymała informację co jest nie tak i co budzi taką niechęć mogłaby to być przydatna lekcja. Jednak przekazana w taki sposób wydaje się być małostkowym, egoistycznym zagraniem zrodzonym w zazdrości i zawiści. Poleciłabym maść na pewną część ciała, ale to nieeleganckie, więc życzę takim osobom klasy i więcej odwagi. A ja, no cóż, każdemu nie muszę odpowiadać.

Warto o tym pamiętać, lepiej powiedzieć coś w twarz niż robić fejsbukowy afront :D


piątek, 15 kwietnia 2016

Mam smaka na... awokado

Piątek nastroił mnie bardzo pozytywnie, czeka mnie wieczór w miłym towarzystwie, nareszcie wyszło słońce i wszystko powoli się zieleni. Już nie mogę się doczekać, aż pojawią się te wszystkie świeżutkie owoce i soczyste warzywa! W tym roku zamierzam porobić całe mnóstwo przetworów na zimę, niskosłodzone dżemy, chrupiące ogórki, syrop malinowy, domowe przeciery pomidorowe i wiele, wiele więcej :)

Postanowiłam założyć zeszyt na różne ciekawe przepisy zarówno na przetwory jak i propozycje posiłków, bo przeglądam mnóstwo blogów i ciekawych stron z przepisami, a jak przyjdzie co do czego, to zawsze uciekam się do zapiekanki z kaszy bulgur z przecierem pomidorowym, cukinią, serem feta i suszonymi pomidorami. Czas uporządkować te inspiracje tak, żeby nie umknęły.

Dzisiaj koniecznie chcę napić się jakiegoś dobrego koktajlu na bazie awokado, najlepiej z truskawkami, muszę gdzieś taki upolować. Oto cel na dzisiaj!

Dobrego początku weekendu Miśki! Mój zaczyna się za 2 godzinki :)

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Mamma mia poniedziałek!

Osobiście lubię poniedziałki. Pozwalają wejść w dobrym stylu w nowy tydzień, są obietnicą lepszego tygodnia, niespodziewanych zdarzeń i nowych doświadczeń. Od rana buzuje we mnie energia, aż ciężko mi usiedzieć za biurkiem. Wreszcie kupiłam bilety na Mamma Mia w Romie, ciągle nie mogłam się za to zabrać, a teraz nareszcie zmobilizowałam się, zorganizowałam grupę (złożoną z mamy, przyszłej teściowej i jej siostrzenicy). Oczywiście, żeby mieć jakieś sensowne miejsca (istotne przy mojej wadzie wzroku) trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale w drugim tygodniu maja na pewno podzielę się swoimi odczuciami. W związku z tym podśpiewuję przeboje Abby od rana (na szczęście takie dziwactwa w firmie muzycznej są na porządku dziennym), chodzę sprężystym krokiem i czuję się trochę jak Meryl Streep (tylko młodsza), spoglądam za okno w poszukiwaniu słońca i... no cóż, nie można mieć wszystkiego! W łazience nawet pozwoliłam sobie na energiczne odtworzenie układu choreograficznego do Dancing Queen (dla wszystkich wielbicieli filmu: nie, na koniec nie wskoczyłam do wody...) i myślę, że spaliłam całe śniadanie :D

czwartek, 7 kwietnia 2016

Walczymy z osłabieniem!

Mój organizm odmówił współpracy - osłabiony po chorobie, rzucony na głęboką wodę trochę się opiera i nie pozwala mi wejść na tak wysokie obroty jakbym chciała. Nie ma jednak tego złego, pozwalam mu powoli się zregenerować, jem zdrowo, musiałam jednak zrezygnować z ćwiczeń. To kolejny dobry powód, żeby wrócić na stałe do picia czystka, co ostatnio zaniedbałam. Z ćwiczeniami ruszę od nowa w poniedziałek, do tego czasu tylko spacery lub rozciąganie w domowym zaciszu :) Wczoraj wróciłam z pracy, zjadłam 5 posiłek i o 19 już spałam (a na 20.30 miałam iść na fitness).

Mimo, że pojawiły się takie przeszkody nie poddaję się! Korzystając z wolnej chwili napisałam przemówienie do swojej niedzielnej prezentacji na konwersatorium z angielskiego i dokończyłam bibliografię swojej pracy magisterskiej. Nie mogąc skupić się na rozwoju ciała - rozwijam ducha ;)

Czasem mamy gorsze dni, czasem nie czujemy się na siłach - najgorsze, co wtedy możemy zrobić to mieć wyrzuty sumienia lub zmuszać się do działań, które tylko pogorszą naszą kondycję. Nie mówię tu o momentach lenistwa, ale o faktycznych problemach ze zdrowiem czy przemęczeniu. Jesteśmy tylko ludźmi! Pamiętajmy o tym, na skrajnym wyczerpaniu wszystkie ćwiczenia, diety czy restrykcje nie dadzą nam upragnionych rezultatów, a mogą unieruchomić nas na dłuższy czas. Dlatego dzisiejsze popołudnie będzie dla mnie czasem relaksu z kubkiem zielonej herbaty i dobrą książką w kokonie z koca :)

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Kwietniowe wyzwania - 1

Zgodnie ze złożoną sobie obietnicą rozpoczynam relacjonowanie swojej drogi do realizacji kwietniowych postanowień, nie lubię rzucać słów na wiatr, więc póki co:

- od dzisiejszego dnia czysta micha, za mną już trzy posiłki, pysznie najedzona, już nie mogę się doczekać kolejnych!

- wczoraj rano 7 km, w tym 5 km biegu i 2 marszu,

- wczoraj popołudniu korzystając z pogody dwugodzinny spacer po lesie,

- dzisiaj wieczorem zaplanowane: fitness (fitball) i bieżnia (pół godziny), ponadto idę dowiedzieć się o treningi personalne,

- słodycze po moim postnym detoksie w ogóle mnie nie kuszą, jestem dobrej myśli,

- odnośnie książki po angielsku: jestem w trakcie wybierania tytułu, ale myślę między W pogoni za Harrym Winstonem (czytałam przetłumaczoną na polski i ciągle do niej wracam i zawsze tak samo mnie zachwyca) a Harrym Potterem i Księciem Półkrwi,

- książki w j. polskim, które zamierzam przeczytać to:
 1. "Królowie przeklęci" tom II i III
 2. "Oblicze Pana" Mariusza Wollnego
 3. Trylogia Czarnego Maga

Pogoda nastraja pozytywnie, więc motywacja zdecydowanie większa!

Od razu mówię, że moim głównym celem nie jest fajne ciało w bikini, ale zdrowie i rozwój! :)

Nic mnie tak w Polsce nie zachwyca jak... wszystko

Kwiecień wita nas piękną pogodą pozwalającą nam poczuć mobilizację do działań. Niewiele rzeczy działa na mnie równie motywująco jak piękne słońce i bezchmurne niebo.

Sobota zachwyciła mnie swoją aurą, miałam przyjemność spędzić czas z przyjaciółką oglądając z balkonu słońce zachodzące nad Wisłą z widokiem na Zamek Królewski. Są miasta, które budzą zachwyt wielu - Paryż, Wiedeń, Barcelona, Istambuł. Miałam przyjemność widzieć wszystkie z wyżej wymienionych i mimo ogromnego zachwytu nad każdym (oprócz Paryża, która zraził mnie do siebie i rozczarował), żadne z tych miejsc nie budzi we mnie takich pozytywnych emocji jak Warszawa. Może to kwestia silnego związku z miejscem urodzenia i wychowania, jednak nasza stolica ma klimat i niepowtarzalny urok.

Od najmłodszych lat zachwycałam się Polską, mamy piękne, duże miasta (pierwszeństwo w moim sercu zawsze ma Warszawa, zaraz po niej plasuje się Wrocław, mój ogromny zryw serca, tam życie toczy się innym rytmem), niepowtarzalne krajobrazy, malownicze jeziora, zachwycające góry (we mnie budzą pewien niepokój) i moje kochane Morze Bałtyckie. W zeszłe wakacje, za sprawą mojego narzeczonego odkryłam Mazury i to była moja kolejna miłość od pierwszego wejrzenia. Tamtejsze widoki zaparły mi dech w piersiach, znalazłam kolejne miejsce do którego chce wracać i które jest moją oazą spokoju, miejscem relaksu. W lipcu zaplanowałam już wyjazd ponownie do tego samego domku co w 2015 i mam nadzieję, że pogoda pozwoli mi, w większym stopniu niż w zeszłym roku, cieszyć się jego urokami.

Na mojej liście miejsc, które chcę zobaczyć w Polsce są między innymi:
1. Toruń
2. Zamek Książ
3. Sandomierz
4. Zamość
5. Góry Stołowe