poniedziałek, 16 maja 2016

Podsumowanie weekendowe, Burn Body Workout

To co dobre szybko się kończy, więc nastał poniedziałek. Pogoda nieco słabsza, ale moja motywacja nadal fruwa gdzieś w obłokach wśród słońca! W sobotę wstałam z mocnym postanowieniem porządnego wycisku. Wiedząc, że wieczorem skuszę się na kawałek tortu na imieninach cioci, nie odkładałam niczego na później i wypróbowałam płytkę Sylwii Szostak "Burn Body Workout". Powiem jedno MIAZGA. Sylwia ma mnóstwo zaraźliwej energii, nie jest w tym męcząca i potrafi zmotywować do kontynuowania. Trening trwa 50 minut, rozpoczyna się od rozgrzewki, a kończy rozciąganiem i ćwiczeniami relaksacyjnymi. To, co pomiędzy, to totalne przeczołganie po podłodze. W trakcie tych 50 minut pot lał się strumieniami, ale było warto! Duma z siebie mnie rozpiera (UDAŁO SIĘ, UDAŁO, zrobiłam do końcaaaaaa!), a zakwasy są zabójcze :) Wczoraj zrobiłam sobie dzień bez ćwiczeń, jedynie z dłuższym spacerkiem (narzeczony narzekał na żółwie tempo - zakwasy w pośladkach i udach mnie pokonywały). Dzisiaj cisnę z płytką dalej (trening najlepiej wykonywać 4-5 razy w tygodniu i taki mam plan). Trzymajcie kciuki, żebym jutro mogła wstać z łóżka! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz